Całkowicie poświęcony ratownictwu i innym ludziom, zawsze „stara się iść tam, skąd inni uciekają” – człowiek orkiestra – a może człowiek organizacja? Rafał Maziejuk – szef Grupy Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża „Kielce” opowiada nam w wywiadzie o swoich największych wyzwaniach, m.in. o organizacji miejsca kwarantanny zbiorowej podczas pandemii koronawirusa i pracy na rzecz drugiego człowieka. A dodajemy, że Rafał jest wolontariuszem w Grupie Ratownictwa PCK, ratownikiem pracującym w policji i strażakiem ochotnikiem.
Rafał, jesteś szefem Grupy Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża „Kielce”. Powiedz nam ile osób liczy Wasza Grupa, czym się zajmujecie na co dzień, jakie sekcje wchodzą w jej skład?
RZ: Grupa Ratownictwa PCK w Kielcach obecnie liczy 30 osób w tym 8 kandydatów. GR PCK Kielce jest jednostką współpracującą z systemem PRM – Państwowego Ratownictwa Medycznego. Na co dzień nasi ratownicy uczestniczą w różnych szkoleniach ratowniczych, a także sami prowadzą szkolenia z zakresu pierwszej pomocy, kwalifikowanej pierwszej pomocy czy szerokorozumianego ratownictwa, współpracując przy tym z innymi podmiotami ratowniczymi. Dodatkowo ratownicy prowadzą zabezpieczenia różnych imprez i wydarzeń, a to wszystko w swoim wolnym czasie, ponieważ wszyscy jesteśmy wolontariuszami. W strukturach GR PCK Kielce nie ma wyszczególnionych specjalistycznych sekcji.
Zabezpieczacie wiele imprez i wydarzeń, realizujecie szkolenia z udzielania pierwszej pomocy, a przede wszystkim niesiecie pomoc potrzebującym oraz wspieracie inne sekcje ratunkowe. Jaka z akcji była dla Was dotychczas najbardziej wymagająca, najbardziej angażująca?
RZ: Głównym celem Grup Ratownictwa PCK na terenie kraju jest wspieranie zawodowych służb ratowniczych w „dużych” zdarzeniach. Na szczęście tych, aż tak wiele nie ma. Do tych działań, które najbardziej nam zapadły w pamięć i wymagały dużego zaangażowania, można zaliczyć te związane z powodzią, która nawiedziła Polskę w 2010 roku. Nasi ratownicy współpracując z GR PCK Sandomierz, Ostrowiec Św. oraz Przemyśl, nieśli pomoc osobom na zalanych przez Wisłę terenach pomiędzy Sandomierzem a Tarnobrzegiem. Tu, przy wsparciu strażaków z łodziami, zastępowaliśmy na zalanych terenach Państwowe Ratownictwo Medyczne. Naszym zadaniem było dotarcie do poszkodowanego, ewakuowanie go z miejsca zagrożenia i przekazanie do PRM lub SOR-u. Drugim dość trudnym zdarzeniem dla nas był udział w działaniach ratowniczych podczas katastrofy kolejowej koło Szczekocin na granicy województwa Świętokrzyskiego i Śląskiego. Na miejscu działaliśmy wraz z kolegami z Grupy Ratownictwa PCK w Będzinie, działając ramie w ramię z ratownikami Zespołów PRM, Państwową i Ochotniczą Strażą Pożarną oraz GOPR-em. Mimo że do działań zostaliśmy włączeni około 2 godziny po zdarzeniu, to i tak było na miejscu mnóstwo do roboty. Dużym obciążeniem fizycznym i psychicznym dla ratowników były warunki, w których musieliśmy pracować. Widok zmiażdżonych wagonów, długotrwałe docieranie do osób uwięzionych w pogiętych blachach wagonów z nadzieją, że jeszcze żyją, i niestety stwierdzenie przez obecnego przy nas lekarza LPR zgonu, było momentami ponad siły. A do tego wydobywanie i transport ciał… Niestety na drugi dzień po tym zdarzeniu okazało się, że jedną z osób, które poniosły śmierć na miejscu, i którą także wydobywaliśmy była Karolina – ratownik z naszej grupy, która akurat jechała do Krakowa, gdzie studiowała.
Wymienione zdarzenia, czyli powódź oraz wypadek pociągu to wielkie wyzwania, tymczasem jesteście po pracy na rzecz zakażonych koronawirusem. Przez ponad 2 miesiące pełniliście dyżury w obiekcie kwarantanny zbiorowej stworzonej dla potrzeb wsparcia takich osób. To zapewne też był poligon doświadczalny dla każdego z Was. Z czym musieliście się zmierzyć i jakie refleksje po pracy przy tym obiekcie teraz przychodzą Ci do głowy?
RZ: Dla nas, jak i dla większości osób było to duże wyzwanie, które podjęliśmy i myślę,
że zrealizowaliśmy je w 100% zgodnie z założeniami. Zaczęło się od telefonu na nasz numer alarmowy ze Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego z pytaniem, czy podejmiemy się prowadzenia kwarantanny praktycznie „od wczoraj”. Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak to wszystko ma wyglądać, i z czym będziemy musieli się zmierzyć. Jednak mimo to podjęliśmy rękawicę i przy dużym wsparciu pracowników zarówno Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego w Kielcach, jak i Urzędu Miasta w Kielcach, zorganizowaliśmy miejsce kwarantanny zbiorowej. Do dyspozycji dostaliśmy dziewięć dwuosobowych pokojów przy hali sportowej MOSiR w Kielcach. Tuż po przejęciu obiektu w zarządzanie, rozpoczęliśmy nasze dyżury od opracowania procedur postępowania z wszystkimi przyszłymi podopiecznymi. Na tamten czas, nikt nie wiedział, z czym będziemy mieli do czynienia, jak to wszystko ma wyglądać itd. Rozpoczęliśmy także działania zmierzające do zapewnienia osobom przebywającym na kwarantannie jak najlepszych warunków w pokojach, w których mieli spędzić najbliższe 2 tygodnie kwarantanny. Nasi podopieczni mieli do dyspozycji pełen węzeł sanitarny, telewizję, każdy pokój wyposażyliśmy w czajniki, dzbanki filtrujące wodę oraz tam, gdzie nie było – telewizory. Natomiast dla naszych ratowników zorganizowaliśmy pomieszczenia, gdzie mogli pełnić dyżur w komfortowych warunkach 24 godziny na dobę. Dużym wsparciem było także przekazanie dla celów kwarantanny dwóch telefonów – pancerniaków Hammer, które dzielnie służyły i nadal służą, obsługując nasze numery alarmowe. Praca przebiegała sprawnie, a osoby przebywające na kwarantannie też były otoczone odpowiednią opieką. Mimo to, mieliśmy kilka niespodzianek, z którymi także nasi ratownicy sobie poradzili. Dziś także bez wahania podjęlibyśmy się realizacji tego projektu.
Co powinien mieć w sobie idealny kandydat na ratownika medycznego poza wszelkimi odbytymi kursami, kwalifikacjami? Jaki powinien być mentalnie?
RZ: Poza ustawowymi obowiązkami w dzisiejszych czasach powinna być to osoba, która czuje powołanie i wie, że chce to robić. Praca ratownika medycznego nie jest usiana różami. Jest to trudny zawód, wymagający od nas wielu wyrzeczeń, często niedoceniany i niestety słabo płatny. Ratownicy pracujący w służbach cywilnych, często muszą pracować na „dwa etaty”, by jakoś powiązać koniec z końcem i móc utrzymać rodziny. Ratownik powinien być twardy, odporny na stres. Nie może być indywidualistą. Praca czy służba ratownika medycznego, to nieustanne działanie w zespole, z którym musi się dogadywać. Musi umieć szybko reagować i działać pod silnym wpływem stresu.
Czy da się tego wszystkiego nauczyć?
RZ: Wszystko zależy od osoby. Wiele umiejętności da się wypracować, lecz przede wszystkim trzeba tego chcieć. Konsekwencja i dążenie do celu są tu kluczowe.
Jesteś całkowicie poświęcony ratownictwu, zawodowo pracujesz jako ratownik medyczny w oddziałach prewencji policji. Do tego spełniasz się w Grupie Ratownictwa PCK, gdzie pracujecie na zasadzie wolontariatu. Jak to wygląda z tej drugiej strony, gdy jesteś po swojej pracy, myślisz o odprężeniu, planujesz wieczór, a zdarza się wypadek? Pełnicie dyżury, komunikujecie się za pomocą jakiejś grupy/aplikacji? Chyba trudno być o każdej porze dnia i nocy pod telefonem i do dyspozycji.
RZ: Wszystko tak naprawdę zależy od dobrze zorganizowanego czasu. Wiele spraw da się pogodzić. Na pierwszym planie jest moja praca, a tak naprawdę służba w Policji, gdzie służę jako ratownik medyczny w Zespole Medycznym Oddziału Prewencji Policji w Kielcach. Na co dzień wraz z moimi kolegami z zespołu zajmujemy się zabezpieczeniem medycznym działań policyjnych. Szkolimy także policjantów garnizonu świętokrzyskiego Policji z zakresu pierwszej pomocy oraz kwalifikowanej pierwszej pomocy. Służba w ZM jest wymagająca, jednak daje także dużo satysfakcji. Podobnie jest w GR PCK Kielce, choć to wolontariat, tu także pełnimy dyżury. Mamy opracowany swój system alarmowania – począwszy od informowania za pomocą grupy na Messengerze, poprzez SMS-y, na telefonach kończąc. Gdy zdarzy się konieczność wyjazdu alarmowego – zawsze kilku ratowników jest w dyspozycji i oni jadą jako pierwsi. Kolejni w razie potrzeby, docierają na miejsce zdarzenia lub przy długofalowych działaniach, zmieniają pracujących na miejscu ratowników.
Twoi znajomi napisali o Tobie, że starasz się iść zawsze tam, skąd inni uciekają. Co mogli mieć na myśli? Parafrazując, czy faktycznie jest tak, że gdzie diabeł nie może, tam Rafała pośle?
RZ: Haha, tak ? Praca ratownika polega na tym, że idziemy tam, skąd inni uciekają. Prócz codziennej służby w policji oraz wolontariatu w Polskim Czerwonym Krzyżu jestem także strażakiem ochotnikiem, i tu można dosłownie przytoczyć te słowa.
W pracy ratownika coraz ważniejsze jest wyposażenie. Mówi się nawet, że nawet najlepszy ratownik, nie jest w stanie w pełni wykorzystać swoich umiejętności oraz wiedzy bez sprzętu i aparatury. Co w Twojej pracy jest niezbędne?
RZ: W pracy ratownika najważniejszy jest niezawodny sprzęt, który sprawdzi się nawet w najmniej oczekiwanym momencie. Mimo zgranego zespołu, bez posiadania specjalistycznego sprzętu, jesteśmy w stanie udzielić tylko pierwszej pomocy.
Wiem, że korzystacie w pracy z HAMMERÓW. Za co cenicie te telefony?
RZ: Przede wszystkim za ich odporność. W trakcie pracy, w trudnych warunkach nie musimy się martwić, że nasz telefon zostanie zamoczony czy upadnie mam z wysokości i przestanie działać. Podczas pracy, przy obsłudze kwarantanny dzielnie znosił także obowiązkowe odkażanie.
Już na koniec, zdradź nam, co Cię nakręca w codziennym działaniu i co robisz w tzw. wolnym czasie?
RZ: Nakręca mnie to, co robię. Praca z mega pozytywnymi osobami, w zgranych zespołach dodaje mi energii do kolejnych inicjatyw. W wolnym czasie poświęcam się moim najbliższym.
Masz może jakieś sugestie, porady dla HAMMEROMANIAKÓW na nadchodzący okres jesiennozimowy?
RZ: Hmm chyba najlepszą radą będzie, by nie dali się COVID-owi ?
Rozmawiał i opracował Mateusz Byś