Wielokrotna medalistka Mistrzostw i Pucharów Polski w taekwondo, kickboxingu i brazylijskim jiu-jitsu, zawodniczka MMA i instruktorka samoobrony, która mocno stąpa po ziemi – tak w skrócie można przedstawić Elizę Kuczyńską. Eliza prowadzi Centrum Rozwoju i Sportów Walki EKG w Świnoujściu, który jest wyjątkowym miejscem do trenowania wielu dyscyplin. W sezonie wakacyjnym pracowała też na plaży w punkcie medycznym. W wywiadzie dla nas podsumowuje sezon, opowiada o swojej działalności i o tym, jak mogłaby wyglądać idealna lekcja wf-u. Jest mamą, która ponad wszystko lubi się bić! Zapnijcie pasy!
Eliza, w okresie wakacyjnym pracujesz jako ratowniczka w punkcie medycznym na plaży w Międzyzdrojach u boku ratowników WOPR. Możesz pokusić się o małe podsumowanie sezonu?
EK: Tak, mimo, iż w tym roku pracowałam w Międzyzdrojach tylko w weekendy, to ten sezon był bardzo pracowity. Mieliśmy wyjątkowo dużo akcji. Wydaję mi się, że ludzie chcieli odreagować po długim czasie siedzenia w domu w wyniku pandemii. Naprawdę dorośli ludzie zachowywali się jak nastolatkowie „spuszczeni ze smyczy”. Miałam wrażenie, że wróciłam na studia (śmiech). Plaga ludzi pod wpływem alkoholu, lekkomyślność, wchodzenie do wody pomimo zakazu ratowników… U wielu osób na alkoholu się nie kończyło… Połączenie procentów z innymi środkami odurzającymi lub lekami powodowało, że ludzie myśleli, że są „nieśmiertelni”. Pewnego dnia wyciągnięty z wody mężczyzna, który naprawdę był przez chwilę w ciężkim stanie odmówił transportu do szpitala… Innym razem topiła się kobieta na plaży niestrzeżonej, która dwa dni wcześniej była świadkiem naszej akcji wyciągania z wody osoby topiącej się. Trudno szukać usprawiedliwienia dla takich zachowań.
Fakt, wydaje się, że wspomniane przez Ciebie problemy wracają co sezon ze zdwojoną siłą. I to mimo wszelkich apeli, próśb czy tragicznych sytuacji. Powiedz też, z czym najczęściej zgłaszali się do Ciebie plażowicze?
EK: W tym roku mieliśmy wyjątkowo dużo zgłoszeń od zaniepokojonych plażowiczów, którzy widzieli na plaży osoby przebywające w różnym stanie. Czasem były to osoby nieprzytomne, albo takie, z którymi nie było po prostu kontaktu pomimo otwartych oczu. Czasem były to osoby agresywne. Zdecydowanie największym problemem w tym sezonie były osoby pod wpływem różnych środków odurzających, a alkohol to tylko mała część…
Zostawmy na chwilę ten temat i przejdźmy do tego co tu i teraz. Na co dzień bowiem prowadzisz Centrum Rozwoju i Sportów Walki EKG w Świnoujściu i teraz świętujecie rok swojej działalności. Miejsce to zrzesza wielu trenerów różnych sztuk i sportów walki. Prowadzicie rozmaite zajęcia dla dzieci i młodzieży. Jakie macie cele i co Was odróżnia od innych miejsc szkolących w tym zakresie?
EK: Tak – właśnie w tym miesiącu obchodzimy rok działalności. Cel główny to promowanie sportu, jako sposobu na życie. Zależmy mi również na rozwoju sportów walki i przełamaniu stereotypów. Nasze Centrum daje duże możliwości. Mamy bardzo bogatą ofertę dla dzieci i młodzieży. Sama miałam duży problem, ponieważ w Świnoujściu nie było sekcji, w której mogłabym w 100% przygotować się do zawodowych startów, co wiązało się z częstymi wyjazdami. Chciałabym, aby młodzi ludzie mieli teraz taką możliwości. Jest to też mój sposób na życie, gdzie łączę pasję z pracą.
W ostatnim czasie prowadziliście szereg ciekawych półkolonii i warsztatów. Wśród nich takie jak „Wakacje z tańcem”, „Bezpieczne dziecko”, „Wakacje z przygodą”, czy ze sportami walki. Ogólnie, wiele robisz dla dzieci i sportu. Czuję, że masz na tym świecie jakąś misję.
EK: Tak to prawda 😉 W wakacje przeprowadziłam aż dziewięć pięciodniowych turnusów, a ich motywem głównym był „Tydzień bez smartfona”. Nazwałam je szkoleniami, ponieważ chciałam, aby były czymś więcej niż półkoloniami. Miały one na celu przede wszystkich usamodzielnienie dzieci, pokazanie im alternatywnego spędzania czasu, zarażenie moimi pasjami. Każdy tydzień miał odrębny temat, np. „Bezpieczne dziecko” – mój ulubiony turnus ;). Podczas tego szkolenia dzieci miały treningi z samoobrony, uczyły się pierwszej pomocy, miały zajęcia z bezpieczeństwa, zapoznały się z pracą ratowników wodnych, dowiedziały się jak unikać niebezpieczeństw, jakich miejsc unikać itp.
Świetne i chwała Wam za te inicjatywy. A jak jesteśmy już przy takim temacie. Wydaje się, że lekcje wychowania fizycznego w szkołach są dalekie od idealnych i w wielu placówkach w tym temacie nic nie zmienia się od lat. Zajęć ogólnorozwojowych jest mało, podobnie jak gimnastyki i biegania, nie mówiąc już o elementach sztuki walki czy samoobrony. Sytuacji nie poprawia fakt, że jesteśmy po niemal półtorarocznym okresie nauki zdalnej. Co Ty o tym myślisz i jak mógłby wyglądać program marzeń zajęć wf-u dla dzieci?
EK: Niestety… WF w wielu szkołach wygląda fatalnie. Często jest „prowadzony” na zasadzie: „macie” i nauczyciel rzuca piłkę. Uważam, że dużym błędem jest to, że w klasach 1-3 wf jest prowadzony przez wychowawcę a nie „wuefistę”, osobę bardziej przygotowaną. Nauczanie zdalne nie pomogło. Program marzeń? Fajnie byłoby, gdyby dzieci na lekcjach wf-u przerabiały wszystkie możliwe dyscypliny, żeby odwiedzały okoliczne kluby sportowe, siłownie, studia tańca itp. Fajnie byłoby, gdyby na lekcje przychodzili znani sportowcy, miejscowi trenerzy, utalentowani zawodnicy i opowiadali o swojej dyscyplinie oraz prowadzili lekcje pokazowe oczywiście. Nie każdy lubi grać w piłkę, a nie każdego rodzica stać na to, aby puścić dziecko do kilku klubów, by sprawdziło co go fascynuje.
Pełna zgoda, a wiesz co mówisz, przecież ze sportami walki związana jesteś od niemal 20 lat. Jesteś wielokrotną medalistką Mistrzostw i Pucharów Polski w taekwondo, kickboxingu i brazylijskim jiu-jitsu. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z tymi dyscyplinami?
EK: Tak – to już 20 lat! Trenować sporty walki chciałam praktycznie od zawsze. Gdy byłam mała moja mama trenowała aikido i fascynowała się sztukami walki. W związku z tym w TV ciągle leciały filmy dotyczące tego tematu. Mama jednak doznała poważnego urazu (wiązała to z uprawianiem aikido) i w obawie o moje zdrowie nie wyraziła zgody, abym trenowała… Jednak gdy miałam 15 lat i byłam na tyle samodzielna, by załatwić wszystko we własnym zakresie i opłacić treningi – tak zrobiłam. Pierwszy był kickboxing i taekwondo w ULKSW Pomorze Świnoujście. Trenowałam oba sporty jednocześnie.
Która z dyscyplin jest Tobie najbliższa i dlaczego?
EK: Obecnie MMA. Jest to połączenie wszystkiego co uwielbiam – jest pełne, kompletne i dające więcej możliwości. Naturalnie, każdy ze sportów walki jest na swój sposób piękny i wyjątkowy, ale w każdym czegoś brakuje. Połączeniem jest właśnie MMA.
Kiedyś sam byłem fanem filmów z Brucem Lee, Van Damem czy Seagalem. Dzięki nim na pewno urosła popularność sztuk walki i każdy chciał być jak oni. Wydaje się, że aktualnie nie ma podobnych bohaterów, a do trenowanie sztuk walki zachęcają ludzi inne kwestie. Możesz wskazać, co dziś wg Ciebie najbardziej motywuje ludzi do zapisania się na lekcje kickboxingu, czy np. karate?
EK: Hmmm…. Wydaje się, że chęć wygrywania i bycia najlepszym, co wiąże się z „byciem kimś”, byciem sławnym i posiadaniem dużej ilości „followersów” (śmiech) + medale na ścianie. Tak to teraz wygląda. Obecnie jest też taka moda, że idole nastolatków rozwiązują swoje spory w „klatce” podczas tzw. walk frekfightów. Naturalnie, dziś młodzi ludzie chcą być bardziej jak oni, niż jak Bruce Lee… 😉
Mam wrażenie, że dawniej trening sztuk walki to była też pewna etyka, filozofia. W parze z rozwojem fizycznym szło popularyzowanie pewnej postawy, wartości, etosu. Czy dziś równie mocno się dba o to i jak zwykle się to przekazuje?
EK: Zdecydowanie nie! Oczywiście w niektórych sztukach walki została część „filozofii”, jednak w zdecydowanie mniejszym stopniu. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz dzieci siedziały przez 10 minut i medytowały… Wiadomo są osoby, które byłyby w stanie, ale jest ich mało… Większość sztuk walk stało się bardziej sportowe. Powiem na przykładzie taekwondo. Odkąd taekwodno stało się dyscypliną olimpijską zwiększył się nacisk na walkę sportową, a cała reszta jest dodatkiem. Nadal jednak mądrzy trenerzy zwracają uwagę na takie aspekty jak przekazywanie wartości moralnych, nauka szacunku czy kształtowanie charakteru.
Musiałaś wykorzystać swoje umiejętności w codziennym życiu, w jakiejś trudnej sytuacji?
EK: Wiem, że fajnie byłoby odpowiedzieć, że napadło mnie trzech, dwóch „pobiłam” i uciekli, a trzeci przepraszał mnie na kolanach (śmiech), ale nie – tak nie było 😉 Osoby, które długo trenują są bardziej pewne siebie i rzadko stają się celem. A jestem też instruktorką samoobrony i wiem co mówię. Kiedyś przeczytałam fajny tekst na ten temat, który mówił o tym, że napastnik jest jak polujące zwierzę, szukające ofiary. Jeśli ma do wyboru dwie, to wybierze łatwiejszy cel. Postawa ciała, to w jaki sposób idziesz po ulicy, to jak reagujesz przechodząc koło potencjalnych „napastników” – to wszystko ma znaczenie. Prosta sprawa, jeśli widzisz agresywnego psa i zaczniesz uciekać, on wyczuje Twoją słabość i Cię zaatakuje. Jeśli czuje, że się nie boisz i zachowasz spokój, to najprawdopodobniej przejdzie obok. Myślę, że tak to właśnie działa. Miałam kilka przypadków, gdzie przez chwilę serducho zaczęło mi mocniej bić… Kiedyś po wyjściu z dyskoteki znalazłam się w miejscu, gdzie nikogo nie było… Nagle pojawiła się grupka mężczyzn, którzy wydali mi się delikatnie mówiąc „podejrzani”. Zaczęli żartować, podpytywać czy się nie boję tak sama iść itp. Zaczęłam czuć się mało komfortowo, bo byli blisko, a obok stało ich auto. Wykorzystałam moment, że kawałek dalej podjechała taksówka, wyjęłam telefon i udałam, że dzwonię „O już jesteście – widzę waszą taksówkę – lecę”… To nie była moja taksówka, ale być może „chłodna głowa” pomogła mi uniknąć nieprzyjemności ;p
Rozsądnie, dzięki za dobry przykład. Powiedz, podjęłaś także zawodową ścieżkę i masz za sobą kilka walk. Co popchało Cię do tego? Czy to chęć sprawdzenia się, kolejny etap na sportowej ścieżce, czy może jeszcze coś innego?
EK: Ja po prostu lubię się bić (śmiech). Fajnie byłoby powiedzieć, że przynosi to chwałę itp., ale nie! Po pierwsze… Ja naprawdę lubię się bić. Po drugie lubię wygrywać, zawsze we wszystkim chciałam być najlepsza! Ta ręka w górze – coś niesamowitego! Po trzecie uwielbiam być w centrum zainteresowania. Ten czas przed walką, gdy wszyscy się Tobą interesują i czas po, gdy „milion” ludzi Ci gratuluje lub wspiera (w przypadku przegranej). Po czwarte lubię łamać stereotypy, udowadniać, że można! No i te emocje! Uwielbiam je! Nic innego nie dostarcza mi takich emocji i adrenaliny. Do tego sprawdzanie organizmu w sytuacjach można powiedzieć ekstremalnych. To wszystko razem jest dla mnie ważne i uzależnia. Po jednej walce nie byłam w stanie samodzielnie wyjść z klatki… Potem leżałam pół godziny dochodząc do siebie. Podczas samej walki w 2 rundzie prawie zemdlałam, mimo tego wyszłam do 3 rundy. Wiem, że dałam z siebie 100%. To było straszne i jednocześnie fascynujące. Albo podczas robienia wagi… Raz trochę przesadziłam… I szczerze mówiąc myślałam, że na ważenie będą musieli mnie nieść 😉 Same przygotowania, gdzie często rano walczysz ze sobą, żeby po prostu wstać… Takie sytuację bardzo kształtują charakter. Mam wrażenie, że nie ma rzeczy, z którymi bym sobie nie poradziła… I chyba najważniejsza sprawa – podczas treningów zapominam o wszystkim, problemy nie istnieją, liczy się tu i teraz.
Wyobrażam sobie, że dla „wojownika” to musi być coś niezwykłego. Wchodzisz na arenę przy swojej muzyce, reflektory i oczy widzów zwrócone tylko na Ciebie. Za chwilę zmierzysz się z przeciwnikiem. Co czujesz, gdy wchodzisz do klatki?
EK: Emocje sięgają zenitu, serce wali jak dzwon, ta adrenalina! To jest nie do opisania! Polecam każdemu 😉
Chciałbym do tego jeszcze nawiązać, choć wiem, że ostatnią walkę chciałabyś wymazać z pamięci. Masz za sobą bowiem w zawodowym MMA dwie porażki. Ostatnio podczas gali Babilon MMA 23 przegrałaś na punkty z Anitą Bekus. Jakie masz plany wobec MMA na przyszłość?
EK: Długo zbierałam się po ostatniej walce… ale będę walczyć dalej! Mam nadzieję, że wkrótce podam kolejny termin. Dzieci ucząc się chodzić upadają milion razy, a mimo to część z nich zostaje zawodowymi „biegaczami”, także wszystko przede mną 😉
Samo to jak opowiadasz jest zarażające i kuszące. Eliza, jesteś też mamą. Jakie są największe trudności pogodzenia zawodowego sportu, szczególnie takiego jak MMA z codziennymi obowiązkami oraz wychowaniem?
EK: Obecnie właściwie nie ma żadnych. Mój syn ma już 15 lat i też jest sportowcem. Od 10-ciu lat gra w piłkę nożną, z którą wiąże swoją przyszłość. Mamy już wypracowany system. Rano wstajemy o tej samej porze, Kacper szykuje się do szkoły, a ja do mojego Centrum i na trening. Nawet robię mu jeszcze kanapki do szkoły 😉 Koło godz. 15 jemy razem obiad, potem ja lecę znowu do Centrum i na drugi trening, Kacper idzie na swój. Wieczorem debatujemy kto jest bardziej zmęczony i kto wyjdzie z psem (śmiech), oglądamy coś wspólnie i padamy… Kacper ma też świetnych „dziadków”, u których często przebywa.
Powiedz, czego nauczyły Cię sporty walki? Jak to przekłada się na inne aktywności, czy sprawy zawodowe w Twoim życiu?
EK: Dzięki treningom wiem, że można zrobić więcej niż w danej chwili nam się wydaje. Granice są tylko w naszych głowach, w naszym wyobrażeniu. Myślę, że treningi wzmocniły moje cechy takie jak pewność siebie, upartość, zawziętość, czy chęć dążenia do celu. Dodatkowo liczne wyjazdy do obcych klubów, pomieszkiwanie w różnych miejscowościach, samodzielne „wycieczki” sprawiły, że jestem bardziej samodzielna (jakkolwiek to brzmi haha). Między innymi umiem obsłużyć się wkrętarką, dolać olej w samochodzie, a do tankowania gazu nie wołam obsługi (śmiech). To takie drobne przykłady – chodzi o to, że wszystko to co jest w moim zasięgu staram się robić sama.
Mam wrażenie, że zwykle kobiece sporty są mniej popularne i widowiskowe dla kibiców. Za tym idą też niższe garze oraz zarobki. Choć to może bardziej w sportach drużynowych jak siatkówka, czy piłka nożna. Jednak, kobiety są w rywalizacji bardziej zawzięte i zadziorne i też dobrze się to ogląda. Z czego taka dysproporcja może wynikać?
EK: Nie od dziś wiadomo, że kobiety zarabiają mniej w większości sportów, szczególnie tych uznanych za bardziej „męskie”. Kobiety są naturalnie słabsze fizycznie, mają mniej rozbudowane mięśnie i nie są w stanie osiągnąć takich wyników jak mężczyźni. Najprostszym przykładem są biegi. Wszystkie rekordy bez podziału na kategorie należą do mężczyzn… Natomiast jeśli chodzi o sporty walki to rzeczywiście kobiety są bardziej zadziorne i zawzięte. Dlaczego? Prosta sprawa! Dla młodych chłopców jest naturalne, że będą trenować piłkę nożną lub sporty walki. Często nie jest to ich jakieś marzenie – po prostu taka kolej rzeczy… Tata zapisał, koledzy trenują i tak już zostało. Natomiast jeśli dziewczynka podejmuje się trenowania sportów walki i nie rezygnuje po kilku latach, to znaczy, że ją to naprawdę „kręci”. I jeśli mimo przeciwności decyduje się na sport zawodowy, pomimo niskich zarobków – to naprawdę musi to uwielbiać. Wracając do zarobków… mniej osób ogląda sporty „męskie” w wykonaniu damskim ;). Taka śmieszna sytuacja… Kiedyś – szykując się do walki pytam podczas treningu jednego z trenerów (który również pomagał mi w przygotowaniach), czy oglądał walkę znanych w świecie MMA kobiet. Spodobał mi się styl jednej z nich… Na co on odpowiedział „Nie oglądam kobiecego MMA” (śmiech). Tyle w temacie…
Używasz HAMMERA? Za co go doceniasz?
EK: Tak, obecnie używam HAMMERA Explorer Pro. Uwielbiam go za to, że nie muszę się nim przejmować 😉 Co to znaczy… Generalnie zmieniam torebki jak rękawiczki… Raz sportowa, raz elegancka, raz torba na trening, raz podróżna itp… HAMMERA po prostu wrzucam i nie martwię się, że zarysuję szybkę, czy uszkodzę obudowę – to jest mega! Mam wrażenie, że jest odporny na wszystko. W wakacje pracuję na plaży jako ratownik. Telefon często ląduje w piachu, a podczas akcji bywa zachlapany wodą – mimo tego nadal wygląda jak nowy! Sprawa kolejna to bateria. Niestety zabiegany styl życia powoduje, że po prostu czasem zapomnę go podłączyć do ładowarki – na szczęście bateria jest bardzo wydajna! No i to czego u siebie nienawidzę… Ciągle mi coś spada – niestety telefon też. HAMMER ma za sobą kilka porządnych upadków, które przeżył!
Masz swoich idoli – bokserów, zawodników MMA? Komu kibicujesz i śledzisz?
Chyba nie. Jest wielu sportowców, którzy mnie fascynują. Najbardziej kibicuję tym, którzy nie mieli łatwo, nie mieli talentu i wsparcia, a mimo tego zaszli daleko.
Trzymamy kciuki, wszystkiego dobrego!
Rozmawiał i opracował Mateusz Byś