Z HAMMEREM W CZTERY OCZY #24 – WYWIAD Z JERZYM ANTYGĄ, MOTORATOWNIKIEM

Powrót do strony produktu

Jest szybki, zorientowany na pomoc innym, skutecznie pomaga tym, którzy pomocy potrzebują– Jerzy Antyga (antyks), bo o nim mowa, jest ratownikiem na motoambulansie oraz streetworkerem. Pomaga innym od niemal 30 lat i cieszy go rozwój idei motoamulansów. Podkreśla jak ważny jest czas i z jakimi trudnościami wiąże się jego misja. Misja… bo mimo doświadczenia i zaangażowania pełni swoją rolę jako wolontariusz. Zachęcamy do lektury wywiadu z p. Jerzym o determinacji, poświęceniu i połączeniu pasji do motocykli oraz ratownictwa. Dla nas to bohater codzienności, człowiek na miarę HAMMERA!

Mateusz Byś: Panie Jerzy, jak u Pana rozpoczęła się „przygoda” z motoambulansem?

Jerzy Antyga: Oj, to długa historia… Zacznę od tego, że pomoc innym i skuteczne udzielanie pierwszej pomocy zawsze było w sferze moich zainteresowań. Pierwsze, bardziej rozbudowane kursy i szkolenia pojawiły się u mnie już ok. 30 lat temu. Przez kilka lat byłem ratownikiem drogowym PZMot. Z czasem pojawiła się możliwość powiązania 2 pasji: pasji do motocykli i ratownictwa. Trafiłem do fundacji, która zajmowała się promowaniem idei motoambulansów. Idei, która na tamten czas nie była zbyt popularna w naszym kraju. A przecież wykwalifikowany ratownik na odpowiednio wyposażonym jednośladzie, jest w stanie dotrzeć na miejsce zdarzenia zazwyczaj dużo szybciej niż ambulans. Nie straszne są mu korki czy zwężenia, godziny szczytu w mieście czy brak korytarza ratunkowego na autostradzie. W wielu Państwach motoambulansy funkcjonują z powodzeniem od wielu lat, ale i u nas w tym zakresie widać pozytywne zmiany.

Wie Pan, ile motoambulansów aktualnie pracuje na polskich drogach?

JA: Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, ponieważ sytuacja dość dynamicznie się zmienia. Gdy zaczynałem swoją przygodę, motoambulansów w Polsce było niewiele. Obecnie jest kilka organizacji, które promują tę formę ratownictwa medycznego, a stacje pogotowia ratunkowego otrzymują już pierwsze motoambulansy, więc jest ich coraz więcej. Bardzo się cieszę z tej zmiany.


Jak zostać MotoRatownikiem? Czy wystarczy być pasjonatem motocykli, mieć prawo jazdy kategorii A i ukończyć kurs udzielania Pierwszej Pomocy?

JA: Sprecyzujemy, jeżeli za motoratownika uznamy osoby poruszające się na motocyklu i mogące udzielić sprawnie pierwszej pomocy, to może nim być każdy motocyklista. Istnieje już kilka organizacji promujących pierwszą pomoc na 2 kółkach. Jeżeli zaś pyta Pan jak zostać ratownikiem poruszającym się na motoambulansie: tu droga jest ciut dłuższa 🙂 Jeżeli zainteresowany nie ma wykształcenia medycznego, konieczne jest by przeszedł przynajmniej kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy oraz zdał egzamin, dzięki któremu uzyska tytuł ratownika. Następnie odbył kurs i uzyskał uprawnienia pozwalające na prowadzenie pojazdów uprzywilejowanych. Musi także podjąć współpracę z jednostką lub organizacją współpracującą z systemem PRM (red. Państwowym Ratownictwem Medycznym), zajmującą się tego typu działalnością,. Tam już dowie się wszystkiego.

Wróćmy jeszcze do tematu doprecyzowywania… 😊 MotoRatownik nie ma łatwego życia. Zdaje się, że nasze prawo wciąż nie jest jednoznaczne w kwestii używania sygnałów uprzywilejowania w motocyklach. Poza sprzętem należy zadbać o pozwolenia z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Żeby je zdobyć, trzeba być dysponowanym do pracy przez dany podmiot leczniczy, jak Pan wspomniał. W ogóle, system ratownictwa medycznego nie uwzględnia motocykli, a jedynie pojazdy czterokołowe i śmigłowce. I tu zaczynają się często schody…

JA: Dziś przepisy jasno określają zasady używania sygnałów uprzywilejowania i nie ma tu miejsca na domysły lub interpretacje. Odrębną sprawą jest sposób oznakowania i wyposażenia motocykli, sposób ich finansowania oraz działania – tu faktycznie jest jeszcze trochę do zrobienia. Sama obecność motocykli ratunkowych w systemie PRM także wymaga usankcjonowania. Z tego co wiem, zostały już podjęte działania by braki te uzupełnić.


Wspomniał Pan już co jest ważne, aby motocykl ratowniczy mógł dobrze się spisywać, i że jest po prostu szybszy. Pan posiada motoambulans. Co to za maszyna i jakie ma możliwości?

JA: Osobiście poruszam się na przystosowanym do tego typu działań motocyklu Suzuki V-strom. To motocykl szosowo-turystyczny, zwrotny, w miarę szybki i łatwy w prowadzeniu, umożliwiający szybkie przemieszczanie się po asfalcie oraz lekkim terenie. Lekkim, ponieważ po obładowaniu sprzętem zajmującym 3 kufry, operowanie nim w trudniejszym terenie nie jest proste. I bardzo niezawodny, co także nie jest bez znaczenia.

Panie Jerzy, w jakim jeszcze celu używa się motocykla ratowniczego i kiedy to ma faktycznie największy sens?

JA: Motocykl doskonale sprawdza się między innymi przy wypadkach komunikacyjnych. Ze względu na specyfikę pojazdu, ratownik na motoambulansie jest zazwyczaj pierwszy na miejscu zdarzenia, więc do niego należy wstępne zabezpieczenie miejsca oraz szybkie określenie ilości i stanu poszkodowanych. Informacje te są niezbędne, aby można było zadysponować wystarczające siły i środki konieczne do udzielania pomocy wszystkim poszkodowanym. Ratownik jest w stanie także udzielić pomocy osobie lub osobom, które w jego ocenie wymagają pomocy najpilniej. To tak w wielkim skrócie: każde zdarzenie jest inne i może wymagać innych działań. Ale zawsze wymaga wiedzy, doświadczenia i umiejętności szybkiego podejmowania decyzji oraz opanowania. Czasami właśnie to ostatnie jest najtrudniejsze.

Jednośladu można używać również do transportu organów do przeszczepu lub transportu krwi.

JA: Tak, i w wielu krajach także tak wykorzystywane są motocykle. Wymaga to jednak innego wyposażenia motocykla, i umieszczenia zamiast sprzętu ratowniczego: lodówek z bezpiecznym zasilaniem gwarantującej utrzymanie określonej, rejestrowanej temperatury.

Pierwsza Pomoc – Jerzy Antyga w Zespole Szkół nr 9 w Jastrzebiu Zdroju

Większa mobilność, nawet w trudnych warunkach, świetne przyspieszenie i niezłe wyposażenie. Oczywiście nie ma noszy czy deski ortopedycznej. Jednak dojazd ratownika do poszkodowanego o kilka-kilkanaście minut szybciej niż karetka i podanie przynoszących ulgę leków jest bezcenne. Wartość takiego motoamulansu powinna być dziś jeszcze większa, jeżeli chodzi o jego rolę i znaczenie, albo też ze względu na chociażby rosnące ceny paliwa.

JA: Decydującym i kluczowym czynnikiem w ratownictwie medycznym jest zawsze czas. Im wcześniej zostaną rozpoczęte właściwe czynności ratunkowe, tym większa jest szansa na przeżycie poszkodowanego, a także na zminimalizowanie możliwości powikłań poresuscytacyjnych, ograniczenie ubytków neurologicznych oraz redukcję powikłań powypadkowych. Nie mniej ważne jest także – że krótszy czas to często skrócenie lub ograniczenie cierpień.
Faktycznie w motocyklu nie ma noszy czy deski, ale motocykl nie służy do transportu osób poszkodowanych. Jest w nim za to cała masa sprzętu, który szybko dostarczony na miejsce zdarzenia wraz z wykwalifikowanym ratownikiem, potrafiącym z tego sprzętu korzystać – mogą sprawić wiele dobrego.
Co do ekonomii – przypominam, że w części wypadków motoambulans nie jest dysponowany zamiast – ale wraz z zespołem PRM. Stanowi jego wsparcie, a nie zastępstwo. Więc oceniając koszty paliwa – nie jest to zawsze ekonomiczne rozwiązanie. Ale te nie powinno być kluczowe, jeżeli chodzi o życie czy zdrowie człowieka. Jednakże biorąc pod uwagę możliwość ograniczenia kosztów społecznych ponoszonych przez społeczeństwo na rzecz ofiar wypadków – motoambulansów powinno być w Polsce przynajmniej 300. 😊

Dlaczego więc tak niewiele motoambulansów działa na naszych drogach?

JA: Powodów jest wiele, np. brak ukonstytuowania motocykli w ustawie o PRM, co przy braku dobrej woli osób decyzyjnych, uniemożliwia ich wdrożenie. Nie możemy też zapominać o tym, że motocykl jest specyficznym rodzajem pojazdu, wrażliwym na warunki atmosferyczne i nie sprawdzi się np. zimą. Mam wrażenie, że największym problemem z którym się spotykałem, był jednak błędny sposób postrzegania motoambulansu. Jego rolą zazwyczaj nie jest wyręczenie czy zastąpienie zespołu PRM w karetce, ale uzupełnienie, wsparcie i pomoc w tym, by zespoły mogły maksymalnie wykorzystać swój potencjał i możliwości, umożliwiając maksymalne skrócenie czasu do otrzymania przez poszkodowanego pomocy.

Motoambulanse jak przystało na motocykle, jeżdżą głównie od kwietnia do października, a to głównie ze względów na warunki atmosferyczne. Czy motocykl poza sezonem stoi jedynie w garażu?

JA: Przyznam, że lata trochę zmieniły moje postrzeganie motocykla, i raczej tylko okazjonalnie go dosiadam gdy temperatura spada poniżej 7, 8 stopni C. Więc odpowiadając: tak, przez zimę oraz wczesną wiosną i późną jesienią motocykl najczęściej stoi w garażu. Ale ja nie 🙂 Wolny czas przeznaczam wtedy głównie na pomoc osobom w kryzysie bezdomności.


Panie Jerzy, dotknęliśmy sprawy finansów. To też temat niezbyt klarowny. Czy motoambulans utrzymuje Pogotowie, Pan, a może sponsorzy?

JA: Cóż,… jestem wolontariuszem – za działania, które wykonuję nie biorę pieniędzy, a motocykl utrzymuję sam aczkolwiek czasami udaje się uzyskać choć zwrot kosztów. Pokrywam także samodzielnie koszty jego eksploatacji, zużytych materiałów i sprzętu, a ten ze względu na specyfikę transportu: drgania, temperaturę czasami wymaga jeszcze częstszej wymiany niż wynikałoby to ze zużycia czy daty przydatności.

Nie mam sponsorów – nie promuję się medialnie i nie lubię prosić o pieniądze. Więc podejmuje się działań w zakresie, w jakim mogę sam sfinansować. A gdy zaczęło z tego powodu zbytnio ubywać środków w budżecie domowym, po prostu podjąłem dodatkową pracę. 🙂

To faktycznie niełatwe, to pasja i praca z misją. Cieszę się w duchu, że są takie osoby jak Pan, choć nie tak to powinno wyglądać.
Z tego co wiem, dobrymi przykładami jeżeli chodzi o miasta, w których z powodzeniem działają motoambulanse, są Gdańsk i Kraków. W ogóle, w Gdańsku ratownik na motocyklu funkcjonuje z powodzeniem już od 2002 roku. Przedstawiciele władz Gdańska otwarcie mówią, że nie wyobrażają sobie funkcjonowania tamtejszego systemu ratownictwa medycznego bez motocykli.

JA: Takich miast jest coraz więcej. Z tego co mi wiadomo motoambulanse działają dobrze m.in. w Bydgoszczy, Warszawie czy Katowicach. Bardzo cieszę się, że ta idea zdobywa coraz więcej zwolenników. To naprawdę doskonałe narzędzie do ratowania życia ludzkiego, które wraz z wykwalifikowanym ratownikiem potrafi zdziałać wiele dobrego.

Wiem, że korzysta Pan z HAMMERA. Za co go Pan ceni?

JA: Tak, wykorzystuję w działaniach ratowniczych telefon HAMMER. Właściwie wykorzystuje go do działań w kilku dziedzinach. Doskonale sprawdza się w pracy streetworkera jak i jeździ ze mną także na motocyklu, zapięty w uchwyt na kierownicy, podłączony do interkomu w kasku. Przede wszystkim – jak dla mnie jest prawie niezniszczalny: nie straszna mu woda, błoto, piasek. Ma za sobą brutalne spotkania z ziemią, nie raz zniknął pod wodą, co nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. To jedyny telefon jaki miałem, który bez sprzeciwu znosi każdą dezynfekcję różnymi środkami (a taką przeżywa po każdym pracowitym dniu). Jest po prostu niezawodny. Pomimo tego, że nie jest to najnowszy model i swoje już przeżył, nadal spełnia doskonale swoje zadanie. Nie przegrzewa się w futerale, ma pojemną baterię, duży, jasny i czytelny wyświetlacz. Dodałbym kilka usprawnień jak np. możliwość sprzętowego wyłączenia dotyku (jazda w deszczu padającym na wyświetlacz jest uciążliwa), ale nadal to najwytrzymalszy ze smartfonów jaki miałem okazję używać.

Dziękuję za rozmowę, życzę wszystkiego dobrego!
Niech HAMMER Panu służy. Medycy na ulicy.

 

Rozmawiał i opracował Mateusz Byś

Opublikowano: 30.09.2022

Newsletter

Zapisz się i otrzymuj informacje o:

  • Pancernych smartfonach HAMMER oraz produktach myPhone
  • Promocjach i konkursach na telefony oraz akcesoria

Zapisując się na newsletter, akceptujesz regulamin serwisu