Ma pasję i nadludzką odporność. Nerwy ze stali i to coś, co sprawia, że zimne wody Syberii nie są mu straszne. Piotr Biankowski – ekstremalny pływak, uczestnik Mistrzostw Świata, który jest uzależniony od adrenaliny i ponad wszystko lubi jak się dzieje, w rozmowie zdradza plany na Igrzyska 2022 w Pekinie, co łączy Ice Mile z wejściem na Mount Everest oraz jak udaje mu się znieść pływanie w zimnej wodzie. A to wszystko na 2 dni przed kolejnymi Mistrzostwami Świata – tym razem w rosyjskim Murmańsku.
Piotr, chyba od zawsze byłeś aktywny i uzależniony od adrenaliny. Mało kto wie, że zanim pływałeś już w młodości, trenowałeś rugby w Arce Gdynia. Lubisz eksperymenty – jak zatem rozpoczęła się Twoja przygoda z pływaniem w zimnej wodzie? Co było inspiracją?
PB: Zaczęło się całkiem przypadkowo. Kolega Maciej Szpunar, z którym trenowaliśmy razem w grupie triathlonowej Complexsport, opowiedział mi o ekstremalnych zawodach, które miały odbyć się w Gdyni – był wtedy grudzień 2015 roku. Pamiętam nawet, że były to „III otwarte międzynarodowe mistrzostwa Polski w pływaniu ekstremalnym”. Tak to mocno brzmiało, że przemawiało do wyobraźni! Cała sytuacja miała miejsce na ok. miesiąc przed datą zawodów. Maciej oprócz tego, że powiedział, że się nadaje do tej dyscypliny to również wprowadził mnie w trening. Było to dla mnie zarazem pierwsze morsowanie, jak i pływanie w zimnej wodzie. Oczywiście pływać i to dość szybko już umiałem… [śmiech]. Zrobiliśmy 4-5 treningów, po czym zapisałem się na zawody. Wystartowałem na dystansie 450 metrów i spodobało mi się. Wiele osób trzymało za mnie kciuki, a jeden z kolegów – Zbyszek Rybak mówił wprost „idź za ciosem, może popłyniesz jakieś mistrzostwa świata?”. Jak powiedział, tak zrobiliśmy [uśmiech]. Tak rozpoczęła się moja przygoda z zimowym pływaniem i trwa do dzisiaj.
Dobrze mieć wokół siebie takie osoby, które mogą nas pociągnąć za sobą i dodać skrzydeł. Dziś już głównie pływasz w lodowatej wodzie i nie bez powodu nazywasz się ekstremalnym pływakiem. A przepłynięcie koronnego dystansu w zawodach, czyli – kilometra, jest ponoć wyzwaniem porównywalnym ze zdobyciem Mount Everest. Co stanowi dla Ciebie największą trudność w winter swimming?
PB: Dystans 1 km jest moim koronnym i racja, wysiłek jest duży. Przy okazji wyjaśnię co łączy Ice Mile i Mont Everest. Tu pozwolę sobie zacytować człowieka, który zdobył Mont Everest i jako pierwszy Polak przepłynął Ice Mile, czyli Bogusława Ogrodnika. Kiedyś powiedział mniej więcej tak: ”Everest to wyprawa na 2-3 miesiące i to jest powolne umieranie w trakcie dochodzenia do strefy śmierci, w Ice Mili do tej strefy dochodzisz w parę minut i tak samo jesteś już blisko drugiej strony, a na pewno bliżej drugiej strony niż tej z której przybywasz”. Ja swoją Ice Mile przepłynąłem w bardzo ciężkich warunkach. Przy ostatniej długości Mariny w Gdyni, wydawało mi się, że płynę już na wysokości kibiców. Miałem wrażenie jakbym uniósł się jakieś parę metrów [uśmiech].
Wracając do pytania, największą trudnością jest zimna woda [śmiech], ale tak poważnie to ja nie widzę trudności wchodząc do zimnej wody. Skupiam się na zadaniu, zawodach, treningu, a to odwraca myśli.
Ciarki przechodzą po ciele. A jesteś w stanie powiedzieć, co dzieje się z ciałem po wejściu do zimnej wody?
PB: Oj dzieje się! Ciało zostaje poddane mocnej próbie ponieważ jesteśmy lekko zmrożeni. Czasami mój organizm robi skurcz i rozkurcz mięśni, aby się rozgrzać. Ciało wykonuje niekontrolowany ruch, którego nie można powstrzymać, a to może przestraszyć. To jednak naturalne zjawisko. Po wyjściu z wody należy powrócić do stanu w jakim do niej wchodziliśmy, złapać temperaturę, koncentrację, trzeźwo ocenić w jakiej sytuacji się znajdujemy, sprawdzić czy lekki stan euforii mija.
Gdy inni trzęsą się na samą myśl, Ty wskakujesz między lód w samych kąpielówkach i czepku i płyniesz nawet 15-25 minut. Niewiele jest dyscyplin sportowych, które poddają umysł i ciało jednocześnie tak rygorystycznej próbie. Powiedz, jak udaje Ci się znosić kąpiele w przerębli i osiągać sukcesy?
PB: Trzeba wszystko zgrać, mam tu na myśli umiejętność pływania, wysiłek fizyczny i psychiczny. Ja mam do tego – jak to mówią dar, talent. Wchodzę do wody o niskiej temperaturze, w warunkach jakie aktualnie są i płynę. Tak już mam. Muszę kontrolować żeby nie przesadzić, nie być za długo w wodzie, ale to łatwiejsze niż uczyć się tego od podstaw. Trenowanie, poddawanie się coraz większym bodźcom zimna, wytrzymałości… pewnie bym zwariował gdybym musiał zaczynać to wszytko od początku [śmiech]. Dla mnie jest ważna strefa komfortu, przeraża mnie jednak, że granica moich możliwości jest tak odległa…
Takie warunki są też dużym wyzwaniem dla wszelkiego sprzętu i technologii. Jakie wyposażenie jest dla Ciebie niezbędne i co wspiera Twoją aktywność?
PB: Od początku przygody postawiłem na jakość sprzętu. Pływam z niewielkim ekwipunkiem, bo naturalnie byłoby trudno płynąć. Używam jedynie sprzętu dobrych, uznanych producentów czyli Aquasphere i Michael Phelps. Do startów potrzebuję tylko okularki, czepek, spodenki. Ale jest również trening i tu zaczyna się wyzwanie związane z pomocami treningowymi. Dla komfortu pływam czasem w piance, do tego nieraz używam HAMMERA, czy zaawansowanego zegarka – sprzęt musi być efektywny, aby trenować do tak wymagającego sportu jakim jest winter swimming.
Sprzęt zapewnia też bezpieczeństwo i daje możliwość kontrolowania dystansu czy lokalizacji. Możesz zdradzić nieco więcej o HAMMERZE – jak się spisuje i z jakich jego funkcji najczęściej korzystasz?
PB: Wcześniej często zmieniałem telefony z powodu uszkodzeń i zamoczeń, choć z nimi nie pływałem, bo oprócz samej wody, która przecież nie służy sprzętowi, nie chciałem ryzykować i narażać ich na lód i zimno. Od dłuższego czasu korzystam jednak z HAMMERA AXE PRO – to bardzo dobra maszyna. Świetnie leży w ręce, choć do samego pływania jest nieco za duży. Zresztą dużo pływam w morzu, a wiem że sól morska urządzeniom, nawet tym wodoodpornym, nie służy. Cenię go przede wszystkim za wytrzymałość – to mój pierwszy telefon, który wytrzymał już liczne upadki, wstrząsy i nawet lekkie zamoczenia. Przydatne są też duża bateria i jego niezła wydajność. Mam również Blade’a, ale traktuję go jako dodatkowy, bardziej wyjściowy telefon [śmiech].
Zmieńmy nieco temat – zwykle jest tak, że sam udział w rywalizacji i przekraczanie własnych granic dają dużą satysfakcję, pewność siebie i przekładają się na inne sfery życia. Czy doświadczenie zimowego pływania pomaga Tobie w życiu zawodowym, osobistym?
PB: Na pewno tak… wskakując do zimnej wody, przełamujesz własne bariery, nabierasz pewności siebie. Trening, czynne uprawianie sportu wspiera cię w samorozwoju, zwiększa twoje poczucie wartości, a to przekłada się na relacje w pracy, kontakty z klientami. W moim przypadku jest jeszcze jedna wspaniała rzecz, którą mam dzięki sportowi. Mogę pomagać dzieciakom oraz ich rodzicom jako Ambasador Fundacji Ronalda McDonalda w Polsce.
Piotr pływając w Murmańsku walczy nie tylko o sportowe wyniki. Jednocześnie prowadzi zbiórkę charytatywną na Dom Ronalda McDonalda w Warszawie! Zachęcamy do przekazywania datków na ten cel.
Właśnie – trzeba to głośno powiedzieć, że poza sezonem zimowym wiele działasz dla popularyzacji dyscypliny, startujesz w triathlonach i swimrunach. Jesteś też zaangażowany w wiele inicjatyw charytatywnych. Masz prelekcje w szkołach i jak wspomniałeś wcześniej jesteś ambasadorem Fundacji Ronalda McDonalda. Jakie macie cele i co się z tym wiąże?
PB: To zaczęło się około roku temu od mojej wizyty w szpitalu, kiedy opowiadałem dzieciom, które spędzają często długie tygodnie na leczeniu, o swojej pasji i o Lodowej Mili. Taki projekt jest realizowany w pokojach Rodzinnych Fundacji Ronalda McDonalda w Warszawie. Miałem swój występ przed dziećmi i ich rodzicami, poznałem „od środka” co robi Fundacja i jakie ma idee! Tak powstał pomysł „Lodowy Challenge dla Fundacji”. Od pomysłu szybko przeszliśmy do realizacji i zorganizowaliśmy akcję w Gdyni, gdzie za każdy metr przepłynięty przeze mnie w lodowatej wodzie Bałtyku, dobroczyńcy wpłacali 50 zł na konto organizacji. Uzbieraliśmy wtedy niemal 35 tys. złotych! W tym roku rusza budowa drugiego domu Ronalda McDonalda w Warszawie. Do tego projektu również dołożę małą cegiełkę ponieważ zostałem zaproszony do udziału w akcji Tri2Help podczas Ironman 2019. Będę zbierał fundusze startując w triathlonie Enea IRONMAN 70.3 Gdynia lub Enea IRONMAN 5150 Warsaw w 2019 roku. Moja osoba będzie wystawiona na licytację tzn. będzie mnie można wynająć do sztafety, jak i wykupić mój start solo. Szczegóły już wkrótce… także dzieje się [uśmiech].
Piękna sprawa – trzymamy kciuki za powodzenie. Wróćmy jeszcze do sportu, bo gdy rozmawiamy mijają dokładnie dwa lata od czasu, gdy pobiłeś rekord Polski w pływaniu w zimnej wodzie na dystansie jednej mili. Do tego czasu uczestniczyłeś z sukcesami w różnych imprezach na świecie (na Syberii, w Estonii, w Niemczech, na Łotwie) i zdobywałeś medale. Przed Tobą Mistrzostwa w Murmańsku, w Rosji. Jakie masz cele i co dalej jeżeli chodzi o plany sportowe?
PB: Plany sportowe w moim wieku? [śmiech] (przyp. Piotr ma 44 lata). Na poważnie – to oczywiście mam plany… Pierwszym celem jest udział w Mistrzostwach Świata w Murmańsku. Cel ten udało mi się osiągnąć – jestem w reprezentacji Polski – przypomnę tylko, że na te Mistrzostwa, Polska dostała 6 slotów na dystans 1 kilometra. Na tych zawodach podjęta zostanie decyzja, czy ta dyscyplina pojawi się na Igrzyskach Zimowych 2022 w Pekinie. Więc drugim, ważnym dla mnie celem są właśnie Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2022 roku [uśmiech]. Celem trzecim jest poprawienie czasu sprzed 2 lat z Mistrzostw Świata w Burghasen (Niemcy – 1 km – 15:25:30, 18 pozycja open i 6 w kategorii wiekowej). Będę walczył! Trzymajcie kciuki [uśmiech]. Następnie mam plany, projekty np. ekstremalna Ice Mila poniżej 1 stopnia Celsjusza, przepłynięcie jakiegoś kanału – i nie mam tu na myśli Kanału Elbląskiego [śmiech]… no chyba, że wzdłuż… Coś tam wymyślimy [uśmiech].
Wspomniałeś kiedyś, że marzysz o projekcie PolishIceSeven. Możesz przybliżyć jego szczegóły?
PB: PolishIceSeven to w skrócie przepłynięcie określonego dystansu w zimnej wodzie, na siedmiu kontynentach. Zobaczymy jak to się potoczy, w każdym razie – z czasem zdałem sobie sprawę, że fajnie byłoby połączyć moje pływanie z badaniami naukowymi, medycznymi… i właśnie mocno zainspirował mnie ten challenge. Zależy mi po prostu, aby wykorzystać moje doświadczenia i możliwości w nauce. Ja jestem gotowy i pewny, że dam sobie radę pływając nie tylko na siedmiu kontynentach. Jestem otwarty na propozycje – może uda się zrobić mały krok w kierunku rozwoju nauki. Przepłynięcie dla samego siebie nie daje już tak wiele satysfakcji, lubię dodatkowe cele, misje, wyzwania.
Więcej o Piotrze Biankowskim i jego aktualnych działaniach na: www.piotrbiankowski.com
Rozmawiał i opracował Mateusz Byś